"MOCZOWA SMYCZ" MATEK W POLSCE. TAK RADZą SOBIE BEZ TOALET

- Matki, które zapytałam o to, jak radzą sobie bez toalet, powiedziały mi, że wysikać można się we własnym samochodzie do dziecięcej pieluszki. Albo założyć szerokie spodnie lub spódnicę - mówi Monika Pastuszko, autorka książki "Matka Polka sika w krzakach".

Sara Przepióra: Czego o życiu w mieście nauczyło cię macierzyństwo?

Monika Pastuszko: Zobaczyłam miasto z innej perspektywy. Perspektywy matki. Wcześniej widywałam rodziców i opiekunów dzieci dość sporadycznie. Niewiele wiedziałam o tej grupie społecznej. Miałam własne wyobrażenia na ich temat, ale gdy sama zostałam matką, to, co miałam do tej pory w głowie, nieco ewoluowało.

Tamta Monika, biegnąca w porannym pośpiechu do pracy, wracającą z biura wieczorem, nie miała styczności z dziecięcym światem. Obecna Monika zdaje sobie sprawę z tego, że dzieci w mieście jest bardzo dużo, ale są na co dzień niewidoczne i wykluczane z przestrzeni miejskiej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Jeśli dzieci nie są przewidziane w przestrzeni, to są z niej wykluczone. Gdy się pojawiają, powstaje konflikt: ich próby zabawy przeszkadzają dorosłym" - pisałaś w książce. Kiedy najboleśniej się o tym przekonałaś?

Bolesne sytuacje mogłabym mnożyć. Zresztą nie tylko związane z wykluczeniem dzieci, ale też - wszystkich osób słabszych. Kiedy byłam w drugiej ciąży, mieszkałam przy linii tramwajowej, która nie ma peronów. Do pojazdu wsiadało się więc prosto z jezdni. Gdybym nie prowadziła wózka z dzieckiem, pewnie nie zauważyłabym nawet, że muszę postawić krok w górę, żeby dostać się do tramwaju. Będąc w ciąży, nie mogłam jednak dźwigać. Zazwyczaj wysiadałam kilka przystanków wcześniej i szłam do domu pieszo lub prosiłam o pomoc innych pasażerów.

Pewnego razu o pomoc poprosiłam pana, który nie odmówił, ale miał strach w oczach. Może nie mógł dźwigać, może miał chory kręgosłup, tylko ciężarnej z dzieckiem nie wypada odmówić? Po tej sytuacji przestałam prosić, po prostu wysiadałam kilka przystanków wcześniej i szłam ten kawał do domu. A jeszcze później zaczęłam ograniczać wychodzenie.

Zobacz także:

Chcą wyrzucić nastolatkę ze szkoły. Powodem "hobby" matki

Ale pytasz o dzieci. Zdarzyło się, że - w poczekalniach, w metrze, w pociągu - ktoś zwracał mi uwagę, że dziecko się bawi. A przecież dziecko potrzebuje zabawy i czasem niełatwo sprawić, żeby pozostawało cicho i bez ruchu. Zresztą wiele matek daje wtedy dziecku smartfona - przecież dziecko gapiące się w telefon jest ciche. Wtedy dla odmiany spotykają się z dyscyplinującymi spojrzeniami, bo telefony są złe dla dzieci.

Gdzie zetknęłaś się z przestrzenią niedostosowaną do potrzeb matek i dzieci?

Chociażby podróżując pociągami. W moim rodzinnym Ostrowcu Świętokrzyskim odnowiono niedawno stację kolejową, wszystko piękne i nowe... tylko nie zbudowano wind. Żeby dotrzeć na peron, trzeba wspiąć się na kładkę. Zostawiono miejsce, żeby zbudować te windy w przyszłości. Tylko kiedy będzie ta przyszłość? To starzejące się miasto, w którym coraz więcej osób może mieć problem z wejściem na tę kładkę, nie tylko ja z wózkiem.

Na Warszawie Wschodniej wind brak, na Zachodniej do niedawna też ich nie było, a w czasie remontu powstały bardzo późno, wiele miesięcy wcześniej oddano do użytku kładkę wysoką na kilkanaście metrów. To był dopiero wysiłek, dotrzeć do pociągu z wózkiem i bagażami! Ironia: po dotarciu na miejsce wsiadałam zazwyczaj do nowoczesnego Pendolino, mogłoby się wydawać, że przystosowanego do rodzin z dziećmi. Nic bardziej mylnego. Owszem, w pociągach są przedziały dla najmłodszych, ale to tylko atrapy.

Zobacz także:

Została mamą i babcią jednocześnie. "Los spłatał nam figla"

Atrapy?

Miejsca wyznaczone dla opiekunów dzieci i dla samych dzieci niczym nie różnią się od tych dla dorosłych oprócz naklejki na drzwiach przedziału, wskazującej, że w środku może usiąść dziecko. Fotele zaprojektowane są dla dorosłych pasażerów i uniemożliwiają dziecku drzemkę. Kiedy mój syn śpi, trzymam go na kolanach - po kilku godzinach to uciążliwe. Przewijaka w pociągu zwykle brak. Na wysokości wzroku umieszczono za to podświetlane gniazdka. Zaprojektowano je zapewne do ładowania komputera czy telefonu, ale maluchy najchętniej włożyłyby tam palce.

Długo żyłam w przekonaniu, że tak musi być i nie mogę oczekiwać zmiany. Dopóki nie zobaczyłam, jak takie przedziały funkcjonują poza Polską.

I jak funkcjonują?

Na przykład w niemieckich pociągach, w przedziałach dla rodzin z dziećmi, spotkałam przymocowane do ściany zabawki. Mój syn zajmował się zabawą, a ja mogłam na chwilę odpocząć. Pomyślałam wtedy, że to jednak możliwe, żeby ktoś pomyślał o potrzebach osób podróżujących pociągami z małymi dziećmi. A przecież korzyść czerpiemy z tego wszyscy. Niedostosowane do dzieci miejsce to większa trudność w opiece. Trudniej zadbać o to, aby dziecko się nie nudziło, nie przeszkadzało innym pasażerom. Wtedy rodzic przez całą drogę musi skupiać się na małym człowieku, bez chwili wytchnienia.

Caroline Perez, autorka "Niewidzialnych kobiet", zauważa, że na szukaniu toalety - my kobiety - spędzamy 97 miliardów godzin w roku. W swojej książce odwołujesz się do tych danych i zwracasz uwagę na brak toalet publicznych w kontekście matek przemierzających miasto z dziećmi w wózkach. Jakie alternatywy mają na zaspokojenie tak podstawowych potrzeb?

Matki w mieście przyjmują różne strategie. Niektóre się odwadniają. Nie piją, żeby nie prowokować sytuacji, w których musiałyby szukać toalety. Innym sposobem jest pozostawanie w obrębie okolicy, którą znasz i wiesz, gdzie rozlokowane są toalety. Nazywamy to "moczową smyczą". Czasem jednak musisz wypuścić się dalej, poza znany teren. Wtedy pojawiają się problemy. Zapytałam matek, jak radzą sobie bez toalet. Usłyszałam historie o sikaniu we własnym samochodzie do dziecięcej pieluszki czy na chłonny materiał, o sikaniu w szerokiej spódnicy. Alternatywą, choć też niewesołą, są krzaki. Szokujące, co?

Zdarzyło ci się, że sama z niej skorzystałaś?

Czasem nie mogłam znaleźć toalety publicznej, a karmiąc piersią, dużo piłam, więc sikałam dość często. Poza tym nie z każdej toalety mogłam skorzystać, przemieszczając się z wózkiem, jak choćby z toi toia. Potrzebowałam dużych toalet. Pewnego dnia, po bezskutecznych poszukiwaniach, postanowiłam przykucnąć w krzakach. Dopiero w trakcie, gdy podniosłam wzrok, zauważyłam, że na słupie zamontowana jest kamera straży miejskiej. Myślałam, że spalę się ze wstydu.

Zobacz także:

Byli małżeństwem sześć lat. Mąż odszedł, bo jednak nie chciał dzieci

Jak opowiadają o nim inne kobiety?

Najczęściej są zawstydzone, zażenowane lub śmieją się z sytuacji. Mają poczucie, że to ich prywatna porażka, a przecież tak nie jest. To publiczny problem, jeśli toalet nie ma miastach i ludzie są zmuszeni do kombinowania.

"Chyba jestem madką. Trochę się zawstydzam" - napisałaś, wymieniając cechy, które miałyby cię przybliżać do definicji tego określenia. Bycie "madką" to powód do wstydu?

Ten termin używany jest po to, aby zawstydzać matki, uciszać je i wypychać z przestrzeni publicznej. Przyjęło się społecznie, że powinnyśmy przepraszać za to, że wychodzimy z domu z naszymi dziećmi. Mamy nie przeszkadzać, nie rzucać się w oczy. Jeśli zaczynamy mówić głośno o swoich potrzebach, mówi się, że jesteśmy "madkami" – roszczeniowymi kobietami, które swoim matkowaniem przeszkadzają otoczeniu.

Niedawno jechałam tramwajem z płaczącym synem. Czułam na sobie spojrzenia i ogromną presję, żeby jak najszybciej wysiąść. Na szczęście miałam przejechać tylko jeden przystanek, więc rzeczywiście wysiadłam. Ale co jeśli potrzebowałabym jechać dalej, jeśli jechalibyśmy do lekarza? Przecież mam prawo mieć plany i być częścią społeczeństwa, i mój syn też.

Z drugiej strony rozumiem tamte spojrzenia, bo krzyk dziecka nie jest niczym komfortowym. Zresztą dla mnie też nie jest (śmiech). Opieka nad dzieckiem to trudna pozycja. Jesteśmy buforem pomiędzy światem dorosłych a światem dzieci. Jednak, jeśli nie przyznajemy dzieciom prawa, żeby były w naszym świecie sobą - ze swoimi kryzysami, ale też radością z drobiazgów - to wiele tracimy.

Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Sara Przepióra

Zobacz także:

Kiedyś była bardzo znana. "Dzieci zrujnowały moją karierę"

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Czytaj także:

Mama na pełen etat. Teraz te słowa nabierają nowego znaczenia

3-letnia dziewczynka pomogła przy porodzie. Przygotowała się do tego miesiącami

Co oznacza wstążka na torbie? Kobieta wysyła jasny sygnał

2024-06-26T04:35:24Z dg43tfdfdgfd